20.05.2015

Rolnicy są karani za demonstracje

Od lutego protestują polscy rolnicy. Blokowali drogi, od kilku tygodni są w „zielonym miasteczku” w Warszawie. I chociaż na pokojowe demonstracje uzyskiwali zgodę władz lokalnych, to są karani. Grzywnę wymierzono nawet księdzu, który odprawiał mszę w miejscu demonstracji.

Ponad 17 tysięcy złotych za pierwsze trzy tygodnie protestów – to pierwsza kara, którą otrzymali od warszawskiego Zarządu Dróg Miejskich protestujący z „zielonego miasteczka”. Związkowcy z Solidarności Rolników Indywidualnych pikietują przed kancelarią premiera od trzech miesięcy – ostatecznie kary mogą więc wynieść ponad 70 tysięcy złotych – podaje warszawskie radio RDC.

Zdaniem warszawskich władz, manifestujący nielegalnie blokują część pobocza Alei Ujazdowskich. Przewodniczący NSZZ Solidarność RI Jerzy Chróścikowski, nie rozumie decyzji. Jego zdaniem, zgromadzenie jest legalne, bo na jego przedłużenie kilkukrotnie zgadzał się już warszawski samorząd. Jest zgoda na „miasteczko” do 29 maja br.. Ponadto, rolnicy nie blokują ani jezdni, ani chodnika. Swoje namioty rozstawili na pasie zieleni, co nie szkodzi drożności ruchu.

„Kierowanie spraw do sądów to próba zastraszenia” – podkreśla rolniczy związek.

Przed sądem stanęli już rolnicy, którzy demonstrowali w miejscowości Zdany. W Sądzie Rejonowym w Siedlcach odbyła się pierwsza rozprawa 14 rolników uczestniczących w blokadzie drogi krajowej numer 2 w lutym br. Rolnikom postawiono zarzuty za … złe parkowanie. Przed sąd trafił nawet ks. kanonik Stanisław Chodźko, który wspierał rolników. Duszpasterz ludzi pracy sprawował m.in. msze św. dla rolników. Otrzymał 100 zł kary i nakaz pokrycia kosztów sądowych.

Organizatorzy protestów w Zdanach twierdzą, że akcja była legalna i nie ma podstaw do karania rolników. W ich ocenie, wytaczanie procesów protestującym jest formą zastraszania środowiska rolniczego. – Nie znam szczegółów tej sprawy ani tego, jakie było zaangażowanie rolników w przebieg protestu, ale wydaje mi się, że postawienie tezy, że rozprawa jest formą zastraszania rolników, może być zasadne – mówi w rozmowie z NaszymDziennikiem.pl poseł PiS Krzysztof Jurgiel, przewodniczący sejmowej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi.

Rolnicza „Solidarność” wspiera już rolników, na których są nakładane kary za udział w legalnych protestach.   - Gdy nie wiadomo, jak w rolnika uderzyć, to wymyśla się sztuczne zarzuty i szkaluje się. Chodzi o to, żeby rolników ciągać po sądach. My, jako związek, szukamy sposobów, żeby tym rolnikom pomóc, czyli polecamy adwokatów, załatwiamy formalności, ukierunkowujemy, jak się zachować i zeznawać - powiedział w Radiu Maryja Zbigniew Obrocki, wiceprzewodniczący rolniczej „Solidarności”.

Podobny zresztą los spotkał rolników, którzy protestowali w 2014 roku. Ich też ciągano po sądach, wymierano grzywny.

Podstawowe postulaty rolnicze to:

1. Przedłużenie moratorium na zakup ziemi przez cudzoziemców o 5 lat. Ponadto potrzebne są rozwiązania prawne, uszczelniające system obrotu ziemią rolną, która powinna trafić na powiększanie gospodarstw rodzinnych, a także zapobieżeniu masowej wyprzedaży ziemi po 2016 r.

2. Podjęcie przez rząd działań mających na celu poprawę pozycji rolników w łańcuchu żywnościowym, w tym przyjęcie ustawy o sprzedaży bezpośredniej produktów przetworzonych w gospodarstwie rolnym, a nie nakładanie nowego podatku ryczałtowego.

3. Wprowadzenie mechanizmów stabilizujących dochody rolników na poszczególnych rynkach oraz funduszu gwarancyjnego za sprzedane produkty rolne tworzonego przez rolników, podmioty skupowe i importerów.

4. Wprowadzenie ustawowego zakazu uprawy roślin modyfikowanych genetycznie i obrotu nimi.

5. Powołanie komisji rolniczego dialogu społecznego, a nie ograniczania działania związków zawodowych.

6. Nowelizacja ustawy Prawo łowieckie w kierunku obiektywności i transparentności szacowania szkód łowieckich.

Nie mają na co się przebranżawiać

Tymczasem sytuacja rolników staje się coraz trudniejsza. O ich sytuacji najlepiej świadczy jeden straszliwy fakt: rolnicy – hodowcy (a więc, ci, co nas karmią, a nie np., słabi ekonomicznie gospodarze) - są – obok bezrobotnych – tą grupą społeczną, w której najczęściej są popełniane samobójstwa. Nic dziwnego, wszak za namową władz brali kredyty, modernizowali gospodarstwa, budowali obory, chlewnie, kupowali inwentarz, a gdy nadszedł czas spłaty długów, ceny skupu poleciały w dół „na łeb i szyję”. Obecnie za kilo żywca wieprzowego kupcy dają rolnikom ok. 3,50 zł, podczas gdy kilkanaście miesięcy wcześniej dostawali powyżej 5 złotych. Ceny mleka spadły o 20 –30 proc, o cenach warzyw i owoców w skupie lepiej nie wspominać.

Dodajmy do tego kary, jakie będą musieli zapłacić polscy producenci mleka za przekroczenie unijnych limitów w 2014 roku. Niektórzy gospodarze mają do zapłacenia nawet 40-60 tysięcy złotych!

Spadają ceny już nie tylko żywca, mleka, ale eksperci przewidują niskie ceny ziarna z tegorocznych zbiorów. Zapowiadają się bowiem kolejne wysokie zbiory nie tylko w Polsce, ale i w krajach Unii Europejskiej. Podczas żniw ceny pszenicy mogą spaść do 500 zł za tonę.

Cukier, to kolejna branża zniszczona w Polsce. W 2015 roku rolnikom obcięto kontrakty o 20% w porównaniu do zeszłego roku.

Hodowcom trzody chlewnej nie opłaca się utrzymywać tuczników. Ceny produkcji są wyższe od ceny rynkowej. Jak mówi wiceprezes Stowarzyszenia Rzeźników i Wędliniarzy RP Piotr Ziemann, embargo na polską wieprzowinę nałożone przez 20 państw, spowodowało 1,5 mld zł strat dla producentów trzody oraz przetwórców.

Kukurydza - sytuacja podobna do wielu innych branż. Duży import np. z Ukrainy, obniża ceny na polskim rynku. - Ukraina, przy swojej bardzo słabej walucie, a jednocześnie dużej produkcji drobiu, jest w stanie zalać rynek Wspólnoty tanim mięsem. Gdyby nie obecna trudna sytuacja polityczno-gospodarcza, Ukraińcy byliby już dla nas poważnym konkurentem na unijnym rynku drobiu - powiedział serwisowi portalspozywczy.pl Konrad Pazgan, prezes Konspolu.

Prezes spółki drobiarskiej zwraca jednocześnie uwagę, że np. część brytyjskich sieci handlowych sprzedaje wyłącznie mięso od swoich rolników. Gdyby część sieci w Polsce postąpiła w analogiczny sposób, decydując się na sprzedaż tylko polskiego mięsa, obawy branży drobiarskiej zmalałyby.

Tymczasem Polska stała się już importerem netto mięsa, cukru i wielu innych artykułów rolnych. Tak się dzieje w kraju posiadającym prawie 2 mln gospodarstw rolnych. Od 2016 roku zagraniczni inwestorzy – jeżeli Sejm i rząd nie zdążą na czas wprowadzić ograniczeń, będących jednak w zgodzie z unijnym prawem – będą mogli nabywać bez ograniczeń ziemię uprawną w Polsce. Na Litwie ze zmianami w prawie uporano się już w ub. roku.

Na razie jednak rządzącym lepiej udaje się karane, niż wspieranie rolników.

Jan Wyganowski

udostępnij na fabebook
Skomentuj:
nick*
komentarz*