27.06.2013
Uprawa tytoniu bez dopłat
Z programu Wspólnej Polityki Rolnej na lata 2014-2020 wykreślono dopłaty do tytoniu związane z produkcją. To stawia pod znakiem zapytania dalszy byt polskich plantatorów. Stracą co najmniej 120 mln zł rocznie. Ministerstwo rolnictwa nie zabrało wczoraj głosu w tej sprawie.
Przez
dwa dni ministrowie rolnictwa krajów unijnych dyskutowali w Luksemburgu
nad ostatecznym kształtem WPR. Większość spornych kwestii
rozstrzygnięto, niestety nie zawsze zgodnie z oczekiwaniami polskich
rolników.
– Najbardziej dotkliwe dla Polski jest zniesienie
dopłat do tytoniu związanych z produkcją – mówi eurodeputowany PiS
Janusz Wojciechowski, wiceprzewodniczący Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi
Parlamentu Europejskiego.
Komisja jako pierwsza zapoznała się z dokumentem wynegocjowanym przez ministrów. Zniesienie dopłat tytoniowych oznacza więc, że ministrowi rolnictwa Stanisławowi Kalembie nie udało się przekonać do utrzymania tego wsparcia większości państw członkowskich.
Co prawda Parlament Europejski wcześniej opowiedział się za utrzymaniem dopłat tytoniowych, jednak teraz Wojciechowski nie jest już optymistą w tej materii. – Skoro ministrowie podjęli decyzję, to raczej mało prawdopodobne jest, że teraz PE to zakwestionuje – tłumaczy.
Konsekwencje tej decyzji poniosą plantatorzy tytoniu – jest ich w Polsce 14,5 tys., głównie w Polsce Południowej i Wschodniej ( Podlaskie, Lubelszczyzna, Podkarpacie, Małopolska, Świętokrzyskie). Z tytułu dopłat uzupełniających plantatorzy otrzymywali rocznie około 120 mln złotych.
Nie wiadomo jeszcze, jaka będzie przyszłość płatności uzupełniających do tytoniu z budżetu krajowego (niezwiązanych z produkcją), które na pewno obowiązują jeszcze w tym roku – to około 180 mln zł rocznie. System dopłat krajowych ma jednak to do siebie, że musimy uzyskać zgodę Brukseli na ich stosowanie. Nie wiemy więc, co będzie z dopłatami już za 2014 rok.
Tymczasem warunki uprawy tytoniu w naszym kraju są gorsze niż w innych państwach UE i z tego powodu polscy plantatorzy osiągają niższe przychody z produkcji, ponoszą zaś wyższe koszty. Rolnicy narzekają też na niskie ceny skupu surowca. Tę sytuację do tej pory łagodziły dopłaty, ale tego parasola ochronnego wkrótce zabraknie.
Ministerstwo rolnictwa nabrało wczoraj wody w usta. Komunikatu na temat spotkania w Luksemburgu nie wydał minister Stanisław Kalemba.
Niczego nie dowiedzieli się też senatorowie z Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi, choć na ich posiedzeniu był obecny wiceminister rolnictwa Kazimierz Plocke i przewidziano odrębny punkt na dyskusję nad informacją resortu o spotkaniu w Luksemburgu. Powiedział on jednak, że nie chce prezentować stanowiska resortu w kwestii uzgodnień na temat WPR – ma je ogłosić dzisiaj minister Kalemba podczas konferencji prasowej. Wcześniej minister spotka się z Jerzym Plewą, dyrektorem generalnym w dyrekcji do spraw rolnictwa KE.
Janusz Wojciechowski pozytywnie ocenia inne ustalenia ministrów, np. te dotyczące tzw. zazielenienia, czyli spełniania przez rolników dodatkowych wymogów związanych z ochroną środowiska. Mówią one m.in. o konieczności przeznaczania 5 proc. powierzchni gruntów rolnych (z czasem wzrośnie to do 7 proc.) na cele ekologiczne. Z tym że z regulacji tych będą wyłączone gospodarstwa mające powierzchnię mniejszą niż 15 ha – dotyczy to więc zdecydowanej większości polskich rolników.
– Zazielenianie nakłada też na rolników szereg biurokratycznych obciążeń, uciążliwych rozliczeń. Jeśli tego nie dopilnują, będą karani finansowo – podkreśla Wojciechowski.
Choć zarówno irlandzki minister rolnictwa Simon Coveney (Irlandia sprawuje teraz prezydencję w UE), jak i unijny komisarz ds. rolnictwa Dacian Ciolos chwalili porozumienie osiągnięte w Luksemburgu, to jednak kilka spraw nie zostało uzgodnionych.
Chodzi o limity produkcji cukru, bo PE domaga się ich utrzymania do 2020 r., a większość państw unijnych mówi o 2017 roku. Nie wiadomo też, jaki kształt przybierze pakiet mleczny, czyli instrument wsparcia sektora mleczarskiego po wygaśnięciu kwot mlecznych w 2015 roku.