Jakoś bez echa przeszła na Suwalszczyźnie i Sejneńszczyźnie zapowiedź wiceministra spraw wewnętrznych Piotra Stachańczyka z maja 2013 roku o możliwościach uruchomienia w 2014 roku nowych pieszych (rowerowych) przejść granicznych do naszych sąsiadów
A szkoda, bo mamy w regionie aż trzy niewykorzystane trójstyki granic. Można byłoby na takich atrakcjach turystycznych zarobić niezłe pieniądze. Niestety, dotychczasowe doświadczenia wskazują, że pewnie i teraz „prześpimy” te możliwości. Na razie stoją tu groźnie brzmiące tablice ostrzegawcze: „Granica. Przejście zabronione”!
Prowadzona przez portal „Port Europa” kampania na rzecz dopuszczenia ruchu pieszego na polskiej granicy wschodniej przyniosła wymierny efekt - MSW w końcu zgodziło się z postulatami. W maju 2013 roku wiceminister Piotr Stachańczyk zobowiązał wszystkich wojewodów administrujących przejściami granicznymi do przygotowania raportu, w którym wskażą, w których przejściach jest możliwe otwarcie pieszo-rowerowych punktów odpraw. Wspomniane zarządzenie ministra Stachańczyka dotyczy wojewodów Podkarpackiego, Lubelskiego, Podlaskiego, Warmińsko-Mazurskiego i Pomorskiego (ten ostatni w zakresie krótkiej granicy na Mierzei Wiślanej). Decyzja o utworzeniu (tam gdzie to możliwe) pieszych przejść granicznych dotyczy bowiem nie tylko granicy z Ukrainą, ale też z Białorusią i obwodem kaliningradzkim.
Zgodnie z deklaracją wiceministra, wszędzie tam, gdzie jest to fizycznie i technicznie możliwe, (czyli jest po prostu miejsce), takie przejście piesze zostanie otwarte. Piotr Stachańczyk wstępnie dodał również, że w 2014 roku znajdą się w polskim budżecie środki na przystosowanie przejść granicznych do ruchu pieszego. Pierwsze ustalenia już są: ruch pieszy będzie dopuszczony na rekonstruowanym obecnie przejściu w Połowcach na granicy z Białorusią. To będzie drugie piesze przejście z Białorusią. 28 sierpnia r. uroczyście otwarto białoruską część międzynarodowego przejścia granicznego „Pererow – Białowieża”. To obiekt wyjątkowy, bo leży w sercu Puszczy Białowieskiej, odprawiani są tam tylko rowerzyści bądź piesi. Będzie to pierwsze przejście przeznaczone wyłącznie dla turystów pieszych i rowerowych. Przejście graniczne „Białowieża-Pererow” znajduje się w centrum Parku Narodowego „Puszcza Białowieska”, mimo że technicznie możliwe jest przepuszczanie zmotoryzowanych turystów – takiej możliwości nie przewidziano. Przejście będą mogli przekraczać obywatele wszystkich krajów. Jednak będzie ono działo jedynie w określonych godzinach. Od 1 października do 31 marca od 10.00 do 20.00, od 1 kwietnia do 30 września od 9.00 do 21.00. Białoruska. Nazwa Pererow pochodzi od miejscowości o tej samej nazwie, usytuowanej przy drodze krajowej nr P-81, 15 metrów od linii granicy państwowej RB, na terytorium Puszczy Białowieskiej. Po polskiej stronie leży Białowieża.
Litewsko - polsko - rosyjski trójstyk
W Polsce jest sześć trójstyków granic. Dwa z nich znajdują się w naszym regionie. Jesteśmy jedynym województwem w Polsce, które może się pochwalić faktem, że graniczy z trzema państwami.
Trzy granice zbiegają się w Bolcach k.Wiżajn. (Polski, Litwy i Rosji, a konkretnie obwodu kaliningradzkiego). Wytyczno ją aż w 1422 roku, gdy w Mielnie zawarto traktat między Królestwem Polski i Litwy, a państwem Krzyżackim. Jest to ponoć najtrwalsza granica Europie.
Bolcie, ze względu na swe położenie ( nie zawsze granicę tak strzeżono, jak po II wojnie światowej) były bardzo prężną miejscowością. Przed II wojną światową były aż trzy gospody. Jedną miał Żyd, drugą Niemiec. Ubrania szyło trzech krawców, a buty naprawiało dwóch szewców. Była szkoła, sklep, kuźnia. Zgodnie między sobą żyli Polacy, Litwini, Żydzi, Niemcy. W XXI ostało się już tylko 12 gospodarzy, a o znamienitej przeszłości świadczą tylko kamienie i krzaki na miejscu kuźni, gospody…
Czy to pograniczne znów odżyje, pokażą najbliższe lata. W każdym bądź razie jeden z wierzących władzy mieszkańców postawił już, bodaj w 1999 roku, niewielki zajazd i wciąż czeka na turystów. Po wejściu Polski i Litwy do układu z Schengen i odkrzaczeniu przygranicznych zarośli, ruch rzeczywiście się zwiększył. Kilkaset osób świętowało tu w grudniu 2007 roku zniesienie kontroli granicznych w miejscowości. Gdy jeszcze litewskie i polskie samorządy zbudują jakąś niewielką infrastrukturą turystyczną, pewnie gości przybędzie.
Tyle tylko, że to wciąż niespełnione marzenie.
Bolć otwieranie
Skarb Państwa przekazał w 2010 roku starostwu powiatowemu w Suwałkach siedem hektarów wykupionych przed laty gruntów we wsi Bolcie, znajdującej się na trójstyku granic. Miało tu powstać po koniec lat 90-tych ub. stulecia przejście graniczne Litwą, a w przyszłości także z Rosją ( obwód kaliningradzki). Położenie miejscowości rzeczywiście było atrakcyjne z punktu widzenia turystycznego. Porozumienie z Litwinami w tej sprawie podpisał w 1997 roku ówczesny premier Włodzimierz Cimoszewicz. Kika miesięcy później, w Augustowie, pod patronatem premiera Cimoszewicza, podpisywano akt powołania do życia EURIORFEGIONU NIEMEN. Tworzyły go przygraniczne władze samorządowe i rządowe Polski, Litwy, Białorusi i obwodu kaliningradzkiego. Uruchomienie w Bolciach przejścia granicznego do trzech państw, było jednym z zamierzeń.
Niestety, do jego realizacji nigdy nie doszło. Następcy Cimoszewicza nie podjęli tematu. Gdy, po objęciu kierownictwa rządu przez Jerzego Buzka, przyjechał do Warszawy ówczesny premier Litwy Andrus Kubilus, usłyszał, że Polska nie jest zainteresowana otwieraniem nowych przejść z Litwą. Była natomiast tak zainteresowana strzeżeniem pogranicza, że odebrała nawet gminie Puńsk piękny, zbudowany siłami społecznymi Ośrodek zdrowia, by umieścić tam Straż Graniczną! Protestom nie było końca. W suwalskim Urzędzie Wojewódzkim też był problem z odnalezieniem dokumentów związanych z przejściem w Bolciach. Gdy wreszcie problem dokumentów rozwiązano, a w Warszawie zmienił się rząd, wykupiono od rolnika pole, zaplanowano budowę przejścia przynamniej z Litwą. Na siedmiu ha ugorów miała powstać niewielka infrastruktura turystyczna dla tych, co to zechcą odwiedzić oba kraje.
Szybciej jednak Polska i Litwa weszły do strefy Schengen, niż zbudowano przejście. Prób otwarcia przejścia do obwodu kaliningradzkiego już nie podejmowano. Starostwo suwalskie, wraz z litewskimi samorządami złożyło za to w 2010 roku wniosek do komitetu sterującego polsko-litewsko-kaliningradzkiego programu współpracy przygranicznej o odpowiednie fundusze na małą infrastrukturę. Ustawiono obelisk, zaznaczający trójstyk. Teraz znów są starania o kolejne pieniądze.
Wspólnych litewsko - polsko - rosyjskich starań o otwarcie przejścia do obwodu, niestety, nie ma. A szkoda.
Kto wie, może nadejdzie czas, gdy z Bolć będzie można udać się nie tylko na Litwę, ale i do obwodu kaliningradzkiego. Dla europejskiego turysty byłaby to nie lada okazja: zjeść śniadanie w zajeździe w Bolcach, obiad w litewskich Vartelai, a na kolację udać się do Prus Wschodnich, czyli inaczej na Małą Litwę, czyli do obwodu kaliningradzkiego np. do Gusiewa, czyli Gumbine. Ten kawałek Europy należał bowiem przez wieki do różnych państw i władców, ale granica w Bolcach jest najtrwalszą w Europie..
Na razie liczni turyści odwiedzający Bolcie, opisują to miejsce m.in. tak: „Żadnego trójstyku jeszcze nie widziałam. Z tym większą więc ciekawością wyruszyliśmy z Wiżajn drogą nr 651 w stronę Żytkiejm, wsi leżącej tuż przy granicy z Obwodem Kaliningradzkim. Dojeżdżając do wsi Bolcie zauważyliśmy przy drodze drewniany kiosk z napisem „Trójstyk granic”. Urzęduje w nim młody człowiek pobierający po 2 złote od osoby za wstęp na ścieżkę wiodącą do granicy. Cóż, droga do niej znajduje się na terenie prywatnym, więc jego właściciel zarabia na atrakcji turystycznej. Po krótkim spacerze jesteśmy na miejscu. Wśród łąkowej roślinności wyłania się okrągły, dwumetrowy obelisk z różowego, wypolerowanego granitu, ustawiony na wybrukowanym kole. Czerwone linie pokazują na nim przebieg granic, a złote napisy i herby państw umieszczone na obelisku zaznaczają jego strony należące do Rzeczypospolitej Polskiej, Litewskiej Republiki i Federacji Rosyjskiej. Z dużą frajdą okrążamy go kilkakrotnie, przechodząc z jednego państwa do drugiego.
Za obeliskiem widać ślad wyciętego niegdyś pasa granicznego. Terytorium Litwy oznaczone jest tylko żółtą tabliczką, rosyjskie odgradza zielona siatka z niewielką furtką. Chyba zamkniętą, ale nie próbowaliśmy się do niej zbliżać, bo tablica umieszczona niedaleko przez Straż Graniczną informuje o zakazie przekraczania granicy państwowej z Polski do Rosji i z Litwy do Rosji. Grozi to 500-złotowym mandatem. Żadnej straży wprawdzie nie widzieliśmy, ale kto wie, czy nie siedzi w krzakach?”.
Raj na ziemi
Trójstyk Polska - Litwa - Białoruś znajduje się na rzece Marycha ( litewska nazwa Mara), niedaleko Stanowiska (gmina Giby).
Trójstronne litewsko-białorusko-polskie porozumienie o trójstyku granic zostało podpisane w 2009 roku w Wilnie w trakcie wizyty w tym mieście prezydenta Białorusi Alaksandra Łukaszenki. Ze strony polskiej porozumienie podpisał ówczesny komendant główny polskiej Straży Granicznej Leszek Elas. Jak zaznaczał, "jest to bardzo specjalistyczna umowa, techniczna, ważna dla pracowników straży granicznej w codziennej pracy". Szefowie służb granicznych Polski, Litwy i Białorusi posadzili nawet trzy dęby na tym trójstyku granic. Drzewa, które symbolizują siłę i wytrzymałość, zostały posadzone na pamiątkę podpisania porozumienia między Polską – Litwą – Białorusią.
Graniczny trójstyk, miejsce, gdzie się łączą ze sobą granice państw Polski, Litwy i Białorusi, to niewielka polana pośrodku lasów Puszczy Augustowskiej, gdzie Polskę od Litwy oddziela głęboka na metr, rzeka Marycha. Natomiast granica polsko - białoruska biegnie prosto na południe przez Puszczę Augustowską. Nizinna rzeka graniczna wije się wzdłuż granicy Polski i Litwy do styku obu państw z Białorusią, gdzie uchodzi do lewego brzegu Czarnej Hańczy na terenie Białorusi. Granica polsko - białoruska różni się od litewskiej, bo jest pilnie strzeżona (przekraczanie jest zabronione). Pas graniczny często jest czyszczony i oddziela ją tzw. „sistiema”(płot wysoki na dwa i pół metra z drutu kolczastego o różnym rozstawieniu kolców i gęstości).
Miejsce jest niesamowicie atrakcyjne turystycznie ze względu na to, że, podobnie, jak w Bolcach, granica UE styka się z granica pozaunijnego państwa, w dodatku mało znanego dla normalnego obywatela UE. Od strony litewskiej prowadzi na trójstyk niezła droga, jest spora polana, a pośrodku słup z nazwą litewskiej granicznej wsi - Mara. Można rozpalić ognisko, odpocząć. Niedaleko w Kapciamiestis muzeum i pomnik pułkownika pomnik polskiego pułkownika Emilii Plater, dowódcy jednego z oddziałów powstańczych przeciwko rosyjskiemu caratowi.
„Jeżeli na ziemni jest raj, to właśnie tutaj – zachwycał się we sierpniu br. znany rosyjski aktor i reżyser Oleg Jefremow, gdy trafił do tego zakątka. Rzeczywiście nieskazitelnie czyste powietrze, lasy pełne darów, przyrody, cisza, przerywana jedynie świergotem ptaków. Niewiele jest już takich miejsc na ziemi.
Po polskiej i białoruskiej stronie, żadnych atrakcji, a i odnaleźć trójstyk niełatwo.
I znów, należy tylko żałować.
…ale zakonspirowany
Tak opisuje w Internecie podróż na ten trójstyk pewna młoda dziewczyna z głębi Polski, którą zabrał tam tata:
„Tata ma w swojej „kolekcji” już wszystkie trójstyki polskich granic i pasją tą „zaraził” i nas. Ostatni trójstyk z „kolekcji” taty dostarczył nam jednak sporo emocji, gdyż – ze względu na granicę białoruską – nie stanowi on typowej atrakcji turystycznej, nie znajdziemy tu (jak na trójstykach granic unijnych) drogowskazów, tablic informacyjnych, rzeźb symbolizujących państwa czy ławeczek, by usiąść i kontemplować granicę. Zamiast tego - zasieki, Straż Graniczna i droga, na którą nie można wejść.
Zaopatrzeni w mapę i wiedzę z Internetu, dojechaliśmy do osady Stanowisko (nazwę swoją zawdzięcza działaniom toczącym się tu w czasie II wojny światowej), zaparkowaliśmy na leśnym parkingu i ruszyliśmy drogą prowadzącą na wschód, podziwiając piękny bujny las. Ponieważ droga prowadziła równolegle do granicznej z Litwą rzeki Marychy, którą też chcieliśmy zobaczyć, już widząc granicę białoruską, skręciliśmy w leśną drogę w lewo. Marychy wtedy nie znaleźliśmy, znalazła nas za to polska Straż Graniczna, dokładnie wylegitymowała i doprowadziła na trójstyk i z powrotem, pilnując, żebyśmy przypadkiem nie wkroczyli na pas drogi granicznej, po której tu chodzić nie wolno (nie tylko po zaoranym gruncie, lecz też po sąsiadującej z nim drodze). Okazało się, że zupełnym przypadkiem, dzięki „skrętowi ku Marysze”, nie poszliśmy właśnie drogą graniczną – co jakiś czas są poustawiane tabliczki z informacją o zakazie, jednak ponoć turystom dość często zdarza się ich nie zauważyć. Nad Marychę – jak się okazało, solidnie zarośniętą, trafiliśmy wracając, zupełnie inną drogą.
Tam, gdzie nie wolno wjechać, trzeba wjechać! Święte słowa, mądrość siły wieku! Tak właśnie popilotował nas starszy dziadeczek-tubylec, gdy spytaliśmy go, czy daleko jeszcze do trójstyku granic Polski, Białorusi i Litwy.
No, ale ten Trójstyk był wyjątkowo zakonspirowany! Schowany głęboko w Puszczy Augustowskiej jakby nie chciał zdradzać swojego istnienia. Dodatkowo w plątaninie leśnych dróg i ścieżek wyrósł nagle znak zakazu wjazdu. Ale dlaczego nie pozwala nam się tutaj wjeżdżać? Dziwne! Ale przecież nie ma rzeczy niemożliwych. Co więcej, jak mówi przysłowie „koniec języka za przewodnika”, więc sympatyczny dziadzio wskazał nam właściwą drogę. Wjechaliśmy tak daleko, jak tylko dało się wjechać. Taki test możliwości. Porzuciliśmy ubłocone do granic możliwości auto, przeszliśmy ojczysty, bo białoczerwony szlaban, postawiony na skraju puszczy i popedałowaliśmy dalej. Zmrok już zapadał, robiło się ciemno i dżdżysto, a z każdym ułamkiem sekundy i każdym biciem serca czuliśmy dreszczyk emocji i to niekoniecznie tych pozytywnych. Jesteśmy przecież o krok od nieobliczalnej Białorusi, więc nigdy niewiadomo co nas może tutaj spotkać... Czy ktoś nagle nie wyskoczy zza krzaków i na przykład nie zaaresztuje nas, ot tak, bo jesteśmy za blisko granicy? W kraju, w którym rządy sprawuje dyktatorska ręka Łukaszenki wszystko może się zdarzyć. Absurd rodzi absurd! Nastrój grozy potęgowały dodatkowo liście spadające z drzew i krople wody uderzające o ziemię. Dziwne odgłosy głuchej puszczy wskazywały, że chyba nie jesteśmy tutaj sami...
W ciemnościach zamigotały nam słupy graniczne Polski i Białorusi, a dalej na horyzoncie zaświtał też litewski słup. Jest, udało się! Teraz obowiązkowo pamiątkowe foto, potwierdzające naszą bytność w tym jakże niedostępnym i ciekawym miejscu i możemy wracać po omacku do samochodu. Plan zrealizowany pomyślnie, wycieczka odbyła się bez strat liczebnych.”
I czy nie warto byłby dla takich właśnie ludzi, postarać się o przejście graniczne? Tylko, kto to ma zrobić? Na Mazurach samorządy już zabiegają m.in. o Perły - Kryłowo, Łynę, Rapa -Oziersk. Ukraińcy wraz z polski m przygranicznymi samorządami, gdy tylko pan minister rzekł w maj słowo, już zasypują wojewodów i MSW koncepcjami otwarcia pieszych przejść w Hrebennem, Dołhobyczowie, Budomierzu, Zosinie, Korczowej, Dorohusku, Krościenku…
Niedawno w Sejnach debatowano o problemach pogranicza. Sprawy trójstronnego przejścia nie podniósł nikt.