02.12.2013

Uwolnią mleko

Unia Europejska postanowiła „uwolnić mleko”. W 2015 roku, po 31 latach od wprowadzenia, w krajach Unii Europejskiej zaprzestanie się kwotowania produkcji mleka. To jedna z ostatnich decyzji Parlamentu Europejskiego. Likwidacja kwot mlecznych bezsprzecznie wywoła wiele zmian w rolnictwie, na rynku artykułów spożywczych. Pozostaje pytanie: jak polski producent mleka odnajdzie się w nowej rzeczywistości? Czy w sklepach potanieje nabiał?
Na fot. Jedną z szans dla małych gospodarstw jest właśnie nastawienie się na wytwarzanie regionalnych produktów

Nielimitowane mleko zaleje rynek. Cena spadnie – to niemal pewne. Drobni hodowcy krów mogą mieć kłopoty. Dużo taniego mleka, to większe zyski dla mleczarni i ogromne ryzyko producentów. System kwot mlecznych i reglamentacji produkcji od początku funkcjonowania budził kontrowersje, zwłaszcza wówczas, gdy Unia Europejska nakładała na polskich rolników kary za nadprodukcję. Co będzie teraz, gdy znikną bariery, a morze mleka rozleje się w Europie? Może wreszcie, o czym marzą klienci, choć odrobinę potanieją śmietana, sery i jogurty?

Potrzebne wsparcie

- Zniesienie limitowania produkcji mleka może nieco zakłócić rynek - powiedziała 28 listopada br. wiceminister rolnictwa Zofia Szalczyk, otwierając debatę "Perspektywy rozwoju polskiego rynku mleka po zniesieniu kwot mlecznych".
Koniec limitowania może oznaczać też koncentrację produkcji mleka i spadek jego ceny. Obecnie ceny mleka są na rekordowym poziomie i przeciętnie wynoszą 1,43 zł za litr. Są i takie poglądy, że - jak spadną ceny- to wzrośnie konsumpcja produktów mleczarskich, które, jak na przeciętny polski zarobek, tanie nie są. Nic dziwnego, że  krajowe spożycie mleka to średnio 180 litrów na mieszkańca, czyli sporo  mniej, niż średnia unijna.

Prawdopodobnie wtedy rolnicy zwiększą produkcję mleka, a mleczarnie eksport i wszyscy dobrze na tym wyjdą. Hodowcy skazani są jednak na radykalne zmniejszanie kosztów. Im większa obora, tym tańsze mleko, a to oznacza, że „wypadną” z tej branży kolejne gospodarstwa. A i tak stale zmniejsza się liczba gospodarzy hodujących krowy mleczne. Jeżeli przed wejściem Polski do UE, np. do mleczarni „Sudowia”, dostarczano mleko z kilku tysięcy gospodarstw, obecnie zostało ich tylko 800, ale produkują więcej mleka.

Podczas dyskusji przedstawiciele mleczarni i producentów mleka zwracali uwagę, że mimo spadku ilości gospodarstw mlecznych w Polsce, i tak większość rolników utrzymuje się z produkcji mleka, dlatego niezbędne jest wsparcie inwestycji w modernizację i budowę obór. Według dyrektora Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej prof. Andrzeja Kowalskiego, kryterium wparcia rolników powinno odpowiadać na pytanie: czy modernizowane gospodarstwo ma szansę utrzymać rolnika, jego rodzinę i być rozwojowe. "Nie zawsze większy rolnik jest lepszy od mniejszego" - podkreślił.

Wiceprezes Agencji Rynku Rolnego Lucjan Zwolak zapewniał, że administracja państwowa będzie przygotowana do zapewnienia wsparcia rolnikom w sytuacji kryzysu, po uwolnieniu kwot mlecznych. Jak mówił, system limitowania "trochę też rozleniwia rolników".
Wiceminister rolnictwa, Zofia Szalczyk, podkreślała zaś: "Nie ma co się obawiać likwidacji kwot. Najsłabszym ogniwem tego procesu są drobni wytwórcy i o nich trzeba zadbać". „W sposób szczególny planujemy  też wspierać budowę, rozbudowę i modernizację obór" – dodała  Szalczyk .
Tradycyjna nisza

Jedną z szans dla małych gospodarstw jest właśnie nastawienie się na wytwarzanie regionalnych produktów i  ich bezpośrednia sprzedaż na rynku. Nie będą bowiem w stanie konkurować w dostawach do mleczarni z dużymi gospodarstwami.  W nowym  unijnym programie dla wsi mają znaleźć się pieniądze na wsparcie takiej działalności. Rolnicy przetwarzający samodzielnie produkty roślinne i zwierzęce w swych gospodarstwach rolnych, nie będą płacić podatku dochodowego. Takie rozwiązanie przewiduje uchwała Senatu RP. Senat podjął uchwałę o wniesieniu do Sejmu projektu ustawy o zmianie ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych oraz ustawy o swobodzie działalności gospodarczej. Nowelizacja ma umożliwić rolnikom uzyskiwanie przychodów ze sprzedaży przetworzonych samodzielnie produktów roślinnych i zwierzęcych. Przyjęto, że przychód w wysokości do 7 tysięcy złotych na rok byłby zwolniony z podatku dochodowego.
Problem w tym, że tacy producenci mogą sprzedawać swoje produkty tylko w swoim regionie i w sąsiednich, ale tylko w powiatach przylegających do danego województwa.

Jedną z nisz eksportowych mogą także być tradycyjne produkty. 5 listopada br. Komisja Europejska wciągnęła litewski ser twarogowy na listę specjałów o Chronionej Nazwie Pochodzenia i Chronionym Oznaczeniu Geograficznym UE. Oprócz białego sera twarogowego na tej liście jest już "skilandis" (rodzaj wędliny), który posiada oznaczenie Gwarantowanej Tradycyjnej Specjalności oraz miód regionu sejneńskiego i łoździejskiego, mający oznaczenie Chronionej Nazwy Pochodzenia.

"Litewski ser twarogowy, jak podają pisane źródła historyczne – dworskie inwentarze XVI w., był produkowany już w średniowieczu" – wyjaśnia kierowniczka Wydziału Jakości Departamentu Produkcji Rolnej i Przemysłu Spożywczego, Angelė Liubeckienė. Tradycyjny sposób produkcji tego sera, gdy masa twarogowa jest wpychana rękoma do trójkątnych woreczków z tkaniny, której szerszy koniec zawiązywany na węzeł, zachował się dotychczas.
Liubeckienė podkreśliła, że litewski ser twarogowy, ze znakiem Chronionego Oznaczenia Geograficznego, może być naturalny, z dodatkiem przypraw, wędzony, pieczony bądź suszony. Natomiast nie wolno do niego dokładać dodatków spożywczych, barwników czy substancji zapachowych.
W kolejce oczekujących na unijny certyfikat są jeszcze 4 litewskie produkty: miód pitny Stakliškių, ser Liliputas, chleb domowy Daujėnų oraz żmudzki "kastynis". KE ogółem zarejestrowała ponad 1.100 nazw produktów rolnych: serów, wędlin, owoców i warzyw, piwa, pieczywa i in.
Ser twarogowy jest produkowany także na Suwalszczyźnie i Sejneńszczyźnie, ale to  litewskie organizacje „wychodziły”  w Brukseli certyfikat.

Szukać rynków zbytu

Eksperci ostrzegają, że po likwidacji kwotowania, może też zwiększyć się konkurencja na unijnym rynku produktów mleczarskich. Trzeba pilnie szukać innych rynków zbytu. Głównymi odbiorcami produktów mleczarskich jest UE, gdzie trafia 75 proc. eksportu. Poważnym odbiorcą polskich serów jest zaś Rosja. Obecnie sytuacja branży jest dobra m.in. dzięki dużemu eksportowi. W tym roku rentowność netto tego sektora może osiągnąć 2,5-3 proc. wobec 1,76 proc. w 2012 r.
Resort rolnictwa przewiduje  uruchomienie funduszu promocji, z którego będą wspierane kampanie promocyjne polskiego mleczarstwa w różnych częściach świata. Wiceminister Szalczyk wyraziła nadzieję, że taka promocja przełoży się w przyszłości na wzrost polskiego eksportu.

Kierunek Chiny

Niektóre kraje, jak np. Litwa, już ruszyły do Chin. Premier Algirdas Butkevičius oświadczył, że litewscy producenci wyrobów mleczarskich powinni zamienić niestabilny rosyjski rynek mleczny na inne: Chiny, Brazylię, USA. Wiceminister gospodarki był już przed kilkoma tygodniami w Chinach, gdzie rozmawiał o otwarciu biura w Szanghaju. „Tamte terytorium jest przewidziane jako wolna strefa ekonomiczna z możliwością magazynowania swojej produkcji. Inny rynek zbytu, który powinien się otworzyć, to Brazylia. Również intensywnie są prowadzone rozmowy z USA, podpisaliśmy kilka umów, na mocy których w najbliższym czasie eksport do tego państwa zwiększy się” - powiedział Butkevičius.

Chińczycy są jednak też wrażliwi na politycznym tle. Gdy władze Litwy przyjęły niedawno duchowego przywódcę Tybetu - Dalajlamę, to UAB „Marijampolės pieno konservai” (Marijamopolska mleczarnia) nie może doczekać się na chińską opinię na temat jej produktów mlecznych, jakie wysłało do Chin przed dwoma miesiącami. Nie przybyli też do Marijampole inspektorzy z Hongkongu.

Jak podaje BGŻ, w Chinach, od lipca br. do końca października, cena surowego mleka wzrosła o 11% do 3,88 CNY/kg (około 46 euro/100 kg), tj. jednego z najwyższych poziomów na świecie. Biorąc pod uwagę ograniczoną podaż mleka i zbliżającą się zimę, można spodziewać się dalszych przyrostów ceny. Wysokie ceny mleka w Chinach to efekt spadku produkcji w 2013 r., ale też długookresowych zmian strukturalnych. W ostatnich latach, szczególnie po 2008 r., mleczarstwo w Państwie Środka przechodzi dynamiczną przemianę. Gospodarstwa małe, które nie są w stanie spełnić wymogów jakościowych, powoli „wypadają" z rynku, rozwijają się natomiast gospodarstwa duże (posiadające od 500 do 1000 krów). Proces zaprzestawania produkcji jest jednak szybszy, niż powstawania nowych gospodarstw (mimo dotacji państwowych), co powoduje, że narasta dystans między zapotrzebowaniem na surowiec ze strony przemysłu a możliwościami produkcyjnymi rolnictwa.

Duży rynek mleczny jest na Bliskim Wschodzie, ale jest on znów targany wojnami, demonstracjami i nie ma pewności, że za dostawę otrzyma się w terminie zapłatę.  Spółdzielnia  „Sudowia” z  powodzeniem natomiast eksportuje swoje wyroby m.in. do Afryki, Ameryki oraz do licznych państw europejskich.

Pakiet mleczny

Sejm już znowelizował ustawę o organizacji rynku mleka i przetworów mlecznych. Nowelizacja ma za zadanie przygotowanie polskich producentów mleka do zmian na rynku, jakie nastąpią po zniesieniu kwot mlecznych w 2015 roku. Nowelizacja wprowadza do polskiego prawa przepisy unijnych rozporządzeń, regulujących funkcjonowanie zliberalizowanego już rynku mleka. W zamian za zniesienie kwot ma obowiązywać pakiet mleczny, który m.in. umożliwia organizacjom zrzeszającym producentów mleka negocjowanie w ich imieniu odpowiednich cen sprzedaży surowego mleka.
Zmiany na unijnym rynku mleczarskim wciąż budzą wiele kontrowersji. Przed głosowaniem posłowie opozycji domagali się wyjaśnień, dlaczego Unia Europejska zniesie kwoty mleczne i dlaczego polski rząd nie jest temu przeciwny. Pojawiają się głosy, że polscy producenci mleka korzystali ze wsparcia krócej niż rolnicy dawnej piętnastki (UE15), co stawia ich w gorszej sytuacji. Minister rolnictwa, Stanisław Kalemba, nazwał decyzję o zlikwidowaniu systemu kwot mlecznych w 2015 r. "kompromisem". Przypomniał, że stanowisko Polski było do samego końca takie, by utrzymać kwoty mleczne do 2020 r. Dodał jednak, że to stanowisko nie zyskało poparcia na forum UE i w tej sprawie Polskę popierały tylko Portugalia i Finlandia.
Kwotowanie produkcji mleka funkcjonuje w Polsce od 2004 r. Opowiadając się za utrzymaniem kwot mlecznych do 2020 r., strona polska argumentowała to tym, że obecny model regulacji rynku mleka zapewnia stabilną sytuację i opłacalność produkcji. Polska, za przekroczenie kwoty za rok kwotowy 2012/2013 o ponad 13 mln kg mleka, czyli o 0,14% limitu musi uiścić z tytułu nadprodukcji w wysokości 3,7 mln EUR, co stanowi ok. 15,6 mln PLN. Karę za przekroczenie kwot ostatecznie zapłacą rolnicy za pośrednictwem spółdzielni, a może ona wynieść kilka groszy w przeliczeniu na litr mleka. Liczba dostawców hurtowych, którzy przekroczyli swoje limity wynosi ponad 57 tysięcy. Opłata za przekroczenie kwoty indywidualnej - rolniczej dostawy za każde 100 kg wynosi 3,23 zł.

Nielimitowany cukier

PE zagłosował też za likwidacją kwot cukrowych od 2016 roku. Dla Polski, to o kilka dobrych lat za późno, bo z powodu limitów, pozamykano cukrownie, tysiące ludzi poszło na bruk, rolnicy zostali bez dochodów a tak, jak w Łapach, wciąż straszą coraz bardziej zrujnowane mury zakładu cukrowego. Polska, duży eksporter cukru, stała się zaś jego importerem netto.  Tymczasem - według agencji Reuters -  Komisja Europejska zdecydowała się wydać pozwolenia na eksport 700 tys. ton pozakwotowego cukru w sezonie 2013/14. Formalnie decyzja ma wejść w życie w grudniu (na razie nie została jeszcze opublikowana w dzienniku urzędowym).  Od kilku lat KE zezwala na wywóz pozakwotowego cukru w dwóch transzach - 650 i 700 tys. ton. Produkcja pozakwotowa jest zaś oszacowana na 3,6 mln ton. Niestety, Polska - realizując dyrektywy UE - pozamykała większość cukrowni. Teraz słodycz cukru czują już tylko zachodnioeuropejscy farmerzy.

Jan Wyganowski


udostępnij na fabebook