Czego, jak czego, ale pomysłów to naszym politykom nie brakuje. Rząd, po emeryturach, sześciolatkach, ulgach w podatkach za remont mieszkań, wziął się ostatnio za rzeki. Postanowił opodatkować płynąca tam wodę. Każdy kto ją zaczerpnie - zapłaci.
Ministerstwo Środowiska zakończyło konsultacje nad założeniami nowego prawa wodnego. Resort nie wie jeszcze, w jaki sposób będzie uregulowana kwestia opłat za pobór wody z rzek przez branżę energetyczną i rolników. Wiadomo tylko, ż płacić będą musiały branże energetyczna, rolnicy, hodowców ryb.
Przedstawiciele resortu, w rozmowie z Agencją Informacyjną Newseria, zapowiadają, że ministerstwo będzie forsować proste rozwiązania, oparte o stawki za objętość pobranej wody. Mają one być uzależnione od miejsca poboru i celu. Najlepsze rozwiązanie to takie, które nie będzie powodować dodatkowych komplikacji.
- Spotykamy się z przedstawicielami firm rybackich, które pobierają wodę na potrzeby hodowli ryb, do stawów. Podczas rozmów będziemy szukać takich rozwiązań, które z jednej strony wprowadzą tę zasadę, ale z drugiej strony, nie będą stanowić jakiegokolwiek nadzwyczajnego obciążenia w tym środowisku – zapewniał wiceminister środowiska.
Wiceminister wyjaśnił jednocześnie, że opłat nie unikną także rolnicy czy hodowcy ryb.
- Każdy kto chce podlewać swoje pole i bierze wodę np. z rzeki, będzie musiał za nią zapłacić - zauważył. Poinformował, że opłaty zasilą budżety zarządów dorzecza Wisły i Odry, które mają powstać po wejściu ustawy w życie, oraz budżety Wojewódzkich Zarządów Melioracji i Urządzeń Wodnych. Instytucje te będą odpowiedzialne za utrzymanie infrastruktury hydrotechnicznej na ok 50 rzekach tzw. rządowych (głównych) i samorządowych (lokalnych).
W optymistycznym wariancie projekt ustawy trafi do Sejmu pod koniec 2013 roku lub na początku 2014 roku.
Jan Wyganowski