Ślepsk Malow Suwałki
Asseco Resovia Rzeszów
24.11.2024
14:45
24.03.2015
Ignacy Ołów w Suwalskim Ośrodku Kultury. Nie znoszę bylejakości
Doktor dyrygent, nauczyciel muzyki , a od marca zastępca SOK-u. Z Ignacym Ołowiem rozmawia Justyna Brozio.
Pani Dyrektorze, za kilka dni minie miesiąc Pańskiej pracy na stanowisku zastępcy dyrektora Suwalskiego Ośrodka Kultury. Zastąpił Pan Marka Gałązkę. Jak czuje się Pan w nowej roli i czy spodziewał się Pan nominacji?
- Życie pisze różne scenariusze. Zawsze chciałem pracować w kulturze, zajmować się sztuką. Od dziecka byłem związany z muzyką. Najpierw zdawałem na studia wokalno-aktorskie we Wrocławiu, ale mi się nie powiodło. Ukończyłem studia w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Olsztynie na wydziale humanistycznym w zakresie wychowania muzycznego. W 1987 roku zacząłem uczyć muzyki i tak już zostało. Związałem się na dobre ze szkolnictwem, z II Liceum Ogólnokształcącym w Suwałkach. W szkole pracuję już prawie 35 lat.
Nominacja na stanowisko zastępcy dyrektora Suwalskiego Ośrodka Kultury była dla mnie zupełnym zaskoczeniem, ale też bardzo dużym wyróżnieniem. Skoro pan Prezydent postanowił powierzyć właśnie mnie to stanowisko, uznał, że suwalska kultura potrzebuje takiej osoby jak ja - muszę zrobić wszystko, aby sprostać wyzwaniu.
- Jakie ma Pan plany, obawy?
- Będę wspierał tę instytucję oraz pracowników. Mam doświadczenie w zarządzaniu. Na pewno zrobię wszystko, aby nasza współpraca była sprawna i efektywna. Będę łagodził konflikty, doradzał, służył pomocą. Pracownicy już wiedzą, że moje drzwi są dla nich zawsze otwarte. Ale nie ukrywam, że wymagam dużego zaangażowania. Sam oddaję się temu, co robię całym sercem i tego samego oczekuję od innych.
- Nie boi się Pan biurokracji?
- Nie. Przez sześć lat byłem zastępcą dyrektora II Liceum Ogólnokształcącego, odpowiadałem za gimnazjum. Biurokracja jest po prostu częścią pracy i w każdej instytucji musi być prowadzona należycie. Każdy z pracowników SOK-u zna swoje obowiązki. Za poszczególne działy odpowiadają kierownicy, którzy doskonale wiedzą, co mają robić i przede wszystkim przestrzegać dyscypliny finansowej. Artyści nie zawsze „ mają głowę” do umów, dokumentów, a budżetu trzeba pilnować.
Myślę, że Suwalski Ośrodek Kultury pod tym względem działa całkiem nieźle.
Cieszę się ogromnie, że będę miał teraz czas uczestniczyć w wielu imprezach kulturalnych, wystawach, koncertach. Brakowało mi na to czasu, a teraz jestem zapraszany niejako „służbowo”. Lubię też współpracować z ludźmi pełnymi zapału, z kompetencjami opartymi na solidnym wykształceniu, a takich w tej placówce nie brakuje. Takie osoby będę wspierał, zachęcał do dalszego samorozwoju poprzez uczestnictwo w chociażby różnego rodzaju kursach dokształcających. Marzeniem moim jest, aby takich osób w Suwałkach przybywało. Chciałbym „ściągać” takich ludzi do miasta, stwarzać im dogodne warunki pracy. Jest to zgodne z priorytetami Pana Prezydenta Czesława Renkiewicza. Każdy powinien robić to, co kocha, chociaż wiem, iż ten utylitarny element naszego życia nie każdemu jest dany. Wiele osób musiało pochować swoje dyplomy do szuflad i robić zupełnie co innego. To smutna rzeczywistość, ale trzeba z nią walczyć dla dobra nas samych i ogółu.
- Czy planuje Pan jakieś zmiany? Czy imprezy takie jak Stachuriada czy spotkania Bardów, zainicjowane przez pana Marka Gałązkę, zostaną w kalendarzu?
- Organizacją imprez zajmuje się dział promocji i marketingu, za który odpowiada pani dyrektor Bożena Kamińska. Ja czuwam nad pracą Działu Animacji i Edukacji Kulturalnej oraz logistyką. To pani dyrektor Kamińska będzie decydować, które imprezy będą kontynuowane, które nie. Niestety, do niektórych musimy dokładać. Pani Kamińska jest osobą rzeczową, chętną do rozmowy i myślę, że będziemy dyskutować, co zrobić, jeśli jakiś cykl imprez nie cieszy się zainteresowaniem mieszkańców. Pragnę jednak zauważyć, że wysoka kultura nigdy sama się nie finansuje, zawsze potrzebuje mecenasów. W naszym mieście jest duża grupa mecenasów kultury, z którymi ściśle współpracujemy, za co serdecznie dziękujemy. Robimy wszystko, aby ta współpraca nadal tak dobrze się rozwijała.
- Jest Pan doktorem sztuki. Ukończył Pan wydział Dyrygentury Chóralnej
i Edukacji Muzycznej w Akademii Muzycznej im. Feliksa Nowowiejskiego w Bydgoszczy, czyli jest Pan nierozerwalnie kojarzony z muzyką artystyczną. Czy w Suwalskim Ośrodku Kultury ten rodzaj muzyki będzie królował?
- Owszem, muzyka artystyczna czy też klasyczna jest najbliższa mojemu sercu, ale jestem otwarty zarówno na jazz, rock, blues, muzykę alternatywną, hip-hop, pod warunkiem, że będą to koncerty na dobrym poziomie. Mieszkańcy Suwałk mają różne gusty. Mają prawo usłyszeć i zobaczyć w Suwalskim Ośrodku Kultury swoje ulubione zespoły. Zdecydowanie natomiast przeciwny jestem koncertom z playbacku! Nie może być tak, że zespoły do nas przyjeżdżające traktują mieszkańców miasta jak ignorantów. Suwalczanie to ludzie w dużej mierze wykształceni, inteligentni i, moim zdaniem, szczytem bezczelności jest oferowanie im chałtury na poziomie disco polo. Lepiej organizować mniej imprez, a na lepszym poziomie. Jestem zwolennikiem dobrej sztuki. Nie znoszę bylejakości.
- A co Pan sądzi o kontrowersyjnych wystawach? W ostatnim czasie jedna z nich została zdjęta w atmosferze skandalu.
- Nie znam szczegółów tej sprawy, bo wystawa miała miejsce zanim zostałem zastępcą dyrektora, ale uważam, że w kwestiach religii należy działać bardzo ostrożnie. Moim zdaniem, jesteśmy tradycjonalistami. Większość suwalczan to osoby powyżej czterdziestego roku życia. Młodzi opuszczają miasto. Jestem przeciwnikiem zbyt śmiałych prezentacji, zwłaszcza jeśli obrażają czyjekolwiek uczucia religijne. Jestem z natury estetą. Lubię piękno. Nienawidzę kiczu, niepotrzebnego skandalizowania. Artysta powinien zaistnieć w inny sposób, zachwycić, poruszyć, a nie bazować jedynie na szokowaniu widza. Powinien liczyć się ze społeczeństwem, zachowywać się etycznie. Rozumiem, że zawsze artyście towarzyszy emocja. Sztuka jest dziedziną bardzo zaborczą. Brak namiętności w tworzeniu dzieła jest niewybaczalny. Jednak operowanie skandalem, szukanie półśrodków, zamienników z góry skazuje artystę na porażkę.
- A jak pogodzi pan pracę na stanowisku zastępcy dyrektora z kierowaniem chórem?
- „Cantilenę” założyłem 28 lat temu za namową ówczesnego dyrektora II Liceum Ogólnokształcącego w Suwałkach – Zbigniewa Kurkowskiego. To moje dziecko, właściwie już dorosłe, w pełni dojrzałe. Najwyższy czas szykować swojego następcę. Mam nawet na myśli pewną osobę. To młoda, bardzo dobrze wykształcona kobieta, która ukończyła akademię muzyczną w klasie dyrygentury oraz śpiewu. Myślę, że będzie się jej dobrze pracowało z dziewczętami. Być może za rok, dwa w jej ręce przekażę „Cantilenę”.
Na pewno chciałbym, aby chór dalej istniał, rozwijał się, brał udział w prestiżowych konkursach. Jest to coraz trudniejsze, ale jednak możliwe.
„Cantilena” to jedyny taki chór w regionie. Prowadzenie chóru wymaga bardzo dużo czasu, poświęcenia. Uczennice mają mnóstwo innych zajęć, przygotowują się do matury, po maturze opuszczają szkołę i trzeba organizować nowy nabór.
Jako zastępca dyrektora SOK-u zapewniam, że zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby kultura w naszym mieście była na dobrym poziomie, aby każdy mieszkaniec miasta, regionu i nie tylko mógł znaleźć coś dla siebie
- Dziękuję za rozmowę
- Ja również dziękuję.
zbulwersowana
Nie, panie wicedyrektorze. Organizacją imprez w Suwalskim Ośrodku Kultury NIE zajmuje się dział promocji i marketingu. Jak zresztą wszędzie na świecie. W sumie w tym wypadku to akurat szkoda - bo jedynie fakt programowania imprez przez dział do tego nieprzygotowany i niekompetentny tłumaczyłby jakoś coraz niższy poziom imprez, z którym od jakiegoś czasu mamy do czynienia w SOK. A jednak po miesiącu piastowania stanowiska wypadałoby znać strukturę organizacyjną placówki, którą się kieruje.
Obserwator
Pana Ołowia magistrat zaskoczył wyborem. Nas jakoś mniej ;). Zauważmy, że bez krępacji nowy wicedyrektor przyznaje, iż dotychczas był rzadkim gościem w SOK. I słusznie! Pewnie pewien pan też raczej nie był częstym gościem biblioteki, zanim nie został jej szefem. Przy odpowiedzi na pytanie o kontynuowaniu pewnych imprez pan Ołów wije się jak piskorz. Czyli powinniśmy Stachuriadę spisać na straty?!. Inna sprawa, że przy tej okazji wyłania się, jakże typowa dla suwalskich elit, ignorancja,. Działy SOK-owskie się pomyliły biedakowi. Zdaniem doktora sztuki (dwóch chyba mamy takich w Suwałkach?) jazz to nie jest artystyczna muzyka! Bez komentarza. To jednak nic. Dopiero przy kwestii zdejmowania kontrowersyjnych wystaw nowy urzędnik kulturalny daje prawdziwy popis. Sugeruje, iż młodzież nie wraca do Suwałk z powodu tutejszego obrażania uczuć religijnych! A może raczej nie wraca, bo w większych ośrodkach tak się moderator nie szarogęsi? Jakoś nie dziwi mnie to, że pan Ołów bez żadnego zażenowania stwierdza, iż rzeczonej wystawy nie widział na oczy! No bo po co?! Skoro wyjściowa teza się zgadza. Ale tak obrażać, chlastając słowem KICZ, wykładowcę ASP!? Nieładnie! Wręcz obrzydliwie!!