09.05.2016

Poezja to rozwiązanie zagadki. Bez niej wielu uczuć nie da się wyrazić. Wywiad z Mateuszem Sidorkiem

Ma 21 lat. Pochodzi z Suwałk. Studiuje psychologię na Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej. W październiku ukazał się jego debiutancki tomik poezji pt. „21.” - jak dwudziesty pierwszy wiek. Niedawno jego poezję można było usłyszeć na żywo podczas III Suwalskiego Slamu Poetyckiego w Rozmarino. Mateusz Sidorek opowiada o swoim związku z jedną z dziesięciu muz.

- Jak zaczęła się Pana przygoda z poezją?

- Pisałem dużo i często od kiedy pamiętam. Lubiłem pisać. Trudno mi powiedzieć, co miało na to wpływ. Pisanie to takie fajne zamykanie się w swoim świecie. Pociągała mnie też frajda z pisania, z tego, że coś tworzę, kreuję.  To było dla mnie najważniejsze i z czasem wtopiło się we mnie na dobre.

- Czy od początku pisał Pan wiersze?

- Nie. Najpierw wymyślałem fantastyczne opowiadania. Pamiętam jedno takie dość obszerne, bo zapisałem cały zeszyt formatu A4. To było dużo jak na ucznia starszych klas podstawówki.  Było w nim dużo magii, jakieś świetliste miecze… Napisałem je dla samego siebie, nie była to praca do szkoły. Potem szybko poszło w kąt.

- Od tej pory pisał już cały czas.. 

- Tak. Właściwie tak. Środek ciężkości przesunął się z czasem w stronę poezji. Zacząłem zapisywać wierszami kolejne notesy. Zawsze mam przy sobie nieduży, kieszonkowy  notatnik albo dwa. Tych zapisanych mam już w domu dość sporo. Lubię notować. Gdy przyjdzie mi do głowy jakiś dobry pomysł, obserwacja, gdy coś ciekawego usłyszałem - zapisuję to. Nie mam jednak takiego odruchu jak Tuwim, aby w kawiarni czy na uczelni wyciągać notes i pisać. Nie piszę wierszy w ten sposób. Zazwyczaj z tego, co na zewnątrz czerpię inspirację, a wiersze powstają w domu. Często notuję coś w komunikacji  miejskiej – w tramwaju czy w metrze, bo spędzam tam dużo czasu.

- Jak wygląda w Pana przypadku proces twórczy-  to łączenie zebranych myśli, notatek? 

- Najpierw jest impuls. Zobaczę coś, usłyszę i z tego buduję historię. Staram się  ułożyć wiersz. Sam pomysł jest tylko zapalnikiem. Potem ta historia może nie mieć nic wspólnego z tym, co zobaczyłem. Reszta układa się już jak domino.

Ja z reguły nie piszę o sobie. To jest moje, ale to nie są moje historie, bo wielu z nich nie mogłem przeżyć, tylko ewentualnie zaobserwować.

- Czy dużo poprawia Pan w tekście? Czy to jest takie burzliwe tworzenie?

- Często wiersz o tym samym tytule, na ten sam temat piszę kilka razy. Podchodzę do tematu na przykład na pięć sposobów i wychodzi z tego pięć różnych wierszy. Potem każdy sprawdzam, oglądam i wybieram jeden. Często  jest tak, że zapisuję wiersze najpierw na brudno w jakimś notesie, potem przepisuję je w komputerze. (lub na maszynie do pisania) Wtedy z reguły najwięcej  zmieniam. Potem drukuję i zdarza się, że jeszcze coś poprawiam . Na wydrukowanym tekście nanoszę ostateczne poprawki.

********

Jest noc i nawet drzewa udają

że mnie nie widzą. Ściany nie

słuchają. A ty czytasz i myślisz

o mnie kiedy nie myśli nikt inny

 

Jest noc i nawet wiatr mnie

omija. Podobnie zresztą z deszczem.

Patrzysz na mnie kiedy nie patrzy

nikt inny. Tylko ze ja już nie czekam.

Odliczam. Kiedy kończysz

mnie już nie ma. Został papieros

na chodniku i rozsypane zakupy.

Uleciałem przez dziurę w reklamówce.

************

 

- Czyli wiersz przechodzi trzy główne etapy?

-  Tak. Bardzo spodobał mi się cytat z pewnego filmu, który niedawno widziałem.  Taka myśl, że ten pierwszy etap pisania, to pisanie sercem. Na początku pisze się to, co się czuje. Ale nie można tylko w ten sposób pisać, nie można na tym zakończyć, bo można wpaść w pułapkę banalnych określeń. Dlatego potem musi nadejść drugi etap - pisanie rozumem. Trzeba to wszystko trochę połamać, dobrze zredagować, przerobić.

- Dlatego ważne jest drukowanie? Wtedy do głosu dopuszcza się rozum?

- Ja dlatego właśnie drukuję. Lubię patrzeć na gotowy tekst. Wtedy szybciej dostrzegam, co należy poprawić i poprawki przychodzą mi łatwiej.

- Forma wiersza jest dla Pana bardzo ważna. Lubi się nią Pan bawić. Przykładem może być wiersz "odzież markowa".

- Lubię zabawę słowem, słowa wieloznaczne. Staram się, żeby tytuł nie był samym tytułem, żeby współgrał z treścią. W ogóle język polski daje dużo możliwości, tylko trzeba nad tym dłużej posiedzieć. Czasami jakieś zestawienie wydaje się proste, wręcz oczywiste, ale wpaść na to wcale nie jest tak łatwo. Gdy na przykład rozbijemy jeden wyraz na dwa, powstają dwa zupełnie inne wyrazy, dalekie od tego pierwotnego. I to jest bardzo ciekawe.

 

- Dlatego tak bardzo lubił Pan na studiach poetykę?           

- Tak.

- Ale zrezygnował Pan ze studiowania filologii polskiej…

- Tak. I swojej decyzji nie żałuję. Podoba mi się na psychologii i chciałbym w przyszłości pracować w tym zawodzie.

- Lubi Pan wiersz biały. Rymów chyba u Pana nie znajdziemy?

- To prawda. W mojej poezji nie ma rymów, jeśli już to naprawdę są to wyjątki.

- Który z wierszy w tomiku jest Pana ulubionym, a którego teraz by Pan w nim nie umieścił?

- Gdy patrzę teraz na te teksty, to jestem zdania, że nad wieloma z nich można było jeszcze popracować. Niby nie minęło dużo czasu od ich wydania, ale inaczej teraz piszę.  Nie wiem do końca jak to ująć, ale zaszło coś takiego… Po prostu trochę odmiennie wygląda teraz to moje pisanie, inaczej też wyglądają teksty. Z jednej strony, niektóre z tych zawartych w tomiku nie podobają mi się i mógłbym żałować, że je w nim umieściłem.  Z drugiej - nie chcę się od nich odcinać. Tak wówczas czułem, tak pisałem nie bez powodu. Jest to dla mnie znak, że się rozwijam. Jakbym tak tylko cały czas skreślał i skreślał, nic by z tego nie zostało. Nie wydałbym na pewno tej pierwszej książki, a ona bardzo dużo mi dała, głównie w psychologicznym wymiarze. Odbiór jest dla mnie bardzo ważny. Dzięki temu wydawnictwu trochę uwierzyłem w siebie.

- Bardzo Panu zależy na takiej zwrotnej opinii, potrzebuje Pan jej?

- Trochę tak. Potrzebuję takiego małego pocieszenia, lekkiego poklepania po plecach i jakiegoś sygnału, zapewnienia, że ktoś jeszcze w ogóle czyta poezję, że ludzie sięgają po coś innego niż tylko reklamowane książki. Że pisanie wierszy ma sens. Poezja się przecież nie sprzedaje. Chociaż myślę, że bez opinii zwrotnej również bym pisał, tak zresztą było przez pewien czas.

- A jeśli już ktoś kupuje, to głównie poetów „obowiązkowych”: Różewicza, Herberta, Szymborską, Twardowskiego…

- No tak. Chciałbym się przekonać, że czytelnicy nie zostają jedynie przy kanonie, przy mistrzach, ale chcieliby też poznać nowych poetów.

- Dlatego też publikuje Pan na blogu? (http://mateuszsidorek.tumblr.com/) Dzięki temu każdy może zupełnie za darmo sięgnąć po Pana wiersze w dowolnym momencie.

- Blog jest doskonałą formą kontaktu z odbiorcą. Właśnie dzięki mediom elektronicznym moje wiersze zostały wydane w tomiku. Ktoś z wydawnictwa Imago Montage znalazł je, przeczytał i zapytał, czy zechcę je wydać. Długo się wahałem.

- Dlaczego?

- Nie byłem pewien, czy jestem na to gotowy. Jaki będzie wynik tej konfrontacji.

- A woli Pan poezję wydaną „tradycyjnie” - w formie papierowej, czy drukowaną w Internecie?

- Zdecydowanie na papierze. Lubię czytać wiersze i książki w wersji papierowej i uważam, że wydanie tomiku poezji czy też książki jest dla każdego autora sukcesem. Oczywiście czytanie na Kindle'u też ma swoje plusy. Całą bibliotekę mamy w jednym miejscu i możemy ją zawsze i wszędzie ze sobą zabrać.

- Czy pracuje Pan nad kolejnym tomikiem? 

- Nie. Teraz piszę prozę.

– Pańscy ulubieni poeci?

- Wojaczek, Różewicz, Stanisław Barańczak, Bursa, Whitman, Ginsberg. Lubię też Świetlickiego, Podsiadło. Po ich poezję najczęściej sięgam. Lubię też sprawdzać, co napisali mniej znani. Dobrą książkę można często kupić za 2 złote. Ostatnio kupiłem dwa tomiki - Pawła Niemkiewicza i Magdaleny Bielskiej, oba bardzo ciekawe. Wydałem równo 3 złote.

- A czym dla pana jest poezja. Wiem, to szalenie trudne pytanie…

- Hmm…  Traktuję ją w kilku wymiarach. Z jednej strony, dla mnie osobiście jest nawykiem. Piszę dużo. Systematycznie w czasie wolnym zasiadam do pisania. Za pomocą poezji wyrażam dużo swoich myśli.  Myślę już w sposób określony, „pod wiersz”. Coś wyciągam z dnia, z przeżyć, z obserwacji i potem zastanawiam się, jak nadać temu jakiś kształt poetycki. Poezja jest dla mnie na pewno czymś bardzo ważnym. To jest coś, co może i powinno uderzać tak idealnie w punkt, by już nie można było nic dodać, nic zabrać.

Z wiersza powinno płynąć jakieś uderzenie – i emocjonalne i takie trochę psychiczne. Poezja to rozwiązanie zagadki. Bez niej wielu uczuć, stanów i sytuacji, w których znajduje się człowiek, nie dałoby się wyrazić. Choć wiersze  też nie dają zwięzłej, stuprocentowej odpowiedzi na najważniejsze pytania, jednak do tych odpowiedzi przybliżają.

- Bardzo trudno napisać tak, aby trafić w ten Punkt.

- Tak.

- Nie czuje Pan w związku z tym niepokoju, presji? Trudno ująć w słowa coś nieuchwytnego.

- Raczej tego nie okazuję, ale denerwuję się tak w środku, w głowie. Męczy mnie, że nie mogę czegoś wyrazić słowami. Mam pomysł, wiem, jak to powinno wyglądać, zapisuję , ale nie wygląda to, jakbym chciał, jak powinno. Wtedy odkładam tekst i robię sobie przerwę. Czekam aż TO samo przyjdzie.

- Nie boi się Pan niemocy twórczej? Poeci często miewali z tym problemy. Wielu zwichrowały się życiorysy. Trudno być poetą.

- Myślę, że to dotyka każdego. Może to nie jest takie stricte wypalenie zawodowe, ale każdego może coś podobnego dotknąć. Mam świadomość, że z czasem może się coś takiego do mnie przybliżyć, ale na razie nie boję się. Ja tak naprawdę dopiero zaczynam. Mam ten komfort, że jestem młody i mam dużo zapału. Chcę pisać i mam nadzieję, że ten ewentualny kryzys jest daleko przede mną.

 - „21.” Dwudziesty pierwszy wiek i jego problemy. Który z nich uważa Pan za dominujący?

- Utratę człowieczeństwa. Strasznie się robimy nieludzcy. Jest to spowodowane mnóstwem czynników. Tym, co jest modne obecnie, kreowane przez media. Zewsząd dociera do nas przekaz, że powinniśmy być świetnymi ludźmi – ładnymi, kolorowymi. Teraz każdy ma trenera osobistego, kosmetyczkę, dietetyka. Życie społeczne, nie tylko młodych ludzi, rozgrywa się albo na siłowni, albo przeniosło się na portale społecznościowe. Zamiast żyć  - odgrywamy role. Zaczyna się jakiś chory wyścig: komu idzie lepiej, jak kto spędził weekend… Skupiamy się na dokumentowaniu swojego życia, a nie na przeżywaniu go.

  

**********

z miłości mam czasem ochotę
powybijać ci zęby tak żeby nikt
ich nie umiał pozbierać i złożyć
ani oglądać twojego uśmiechu
zeskrobać zieleń z twoich oczu
by inni widzieli w nich jedynie
otchłań czerni nieskończonej
wyżreć ci twarz aby niemożliwym
stało się wspinanie po jej rysach
odgryźć język by nie mógł związać
się z żadnym innym mięśniem
zmiażdżyć dłonie tak by nigdy
już nie potrafiły się spleść
w końcu zabić cię tak prawdziwie
jak tylko to możliwe żeby nikt
nie mógł tchnąć w ciebie nawet
jednego oddechu życia

z miłości mam czasem ochotę
zrobić ci piękną krzywdę

**********

Jestem jak najbardziej za tym, aby spełniać marzenia, ale trzeba to robić dla siebie. Nie pędzić na pokaz. To bardzo delikatna granica – z jednej strony należy realizować się w swojej dziedzinie, w tym, co się czuje. Ale z drugiej strony – wpajanie jedynie obrazów ludzi sukcesu, którzy nigdy nie odnoszą porażek, którzy nigdy nie okazują słabości i cały czas mają w życiu z górki, jest złe. Tak nie wygląda życie. Może jeszcze sam nie za wiele o nim wiem, ale tyle zdążyłem zaobserwować. Jesteśmy ludźmi. Mamy swoje potrzeby, a jeżeli będziemy je zastępować jakimiś substytutami, to to może się źle dla nas kończyć. W połowie jesteśmy wirtualni - mamy „życia” na kontach społecznościowych, ale mamy też prawdziwe życia, kiedy na przykład jesteśmy sami w domu. Tych żyć często nikt nie zna. Niestety, coraz częściej stają się one podrzędne.

Nie twierdzę, że np.: internet, social media to coś złego. To narzędzia - nie są ani dobre, ani złe. Zły może być za to sposób korzystania z nich przez ludzi.

*******

(…)
synu idź
kup kwiaty matce
tej starej idiotce
która jako jedyne
stworzenie widzi
w tobie człowieka

*********

- Co zrobić, aby się zupełnie nie pogubić?

- Nie czuję się kimś, kto powinien dawać rady. Broń Boże nie chcę być autorytetem, albo osobą, która mówi innym, jak mają żyć! Moim zdaniem, dobrze jest myśleć samemu, a jest teraz o to coraz trudniej. Warto zastanowić się, jak my się z czymś czujemy, nie zwracać uwagi na to, co jest teraz modne, niczego nie powielać. Moda się zmieni, a my powinniśmy żyć według tego, co mamy w środku. Wtedy trendy nie będą miały na nas takiego dużego wpływu. Trzeba jednak uważać, aby nie popaść w kompleksy, nałogi, nie izolować się.

***********

jest we mnie wiele postaci
i każda żyje ze sobą
w konflikcie
nie wiem która jest
prawdziwa może wszystkie
może żadna z nich

lubimy ze sobą rozmawiać
palić papierosy popijać
kawę ale najbardziej
wywracać sobie nawzajem
życie

***********

Ja jestem zdecydowanie staromodny, ale na szczęście mam kilka naprawdę bliskich osób. Lubię uczestniczyć w warszawskich slamach, grać w koszykówkę. Niełatwo do mnie dotrzeć i raczej tracę przy bliższym poznaniu (śmiech), ale uważam, że każdy może znaleźć swoją bratnią duszę. Nie trzeba się bać bycia outsiderem.

- Dziękuję za rozmowę.

- Ja również.

Rozmawiała Justyna Brozio

[01.05.2016] Dwaj Mateusze i ich poezja. Slam poetycki w Rozmarino

udostępnij na fabebook