11.07.2023

Suwałki Blues Festival sprawdził się w hali, na bulwarach były tłumy, ale magia prysła [nowe foto]

Chyba nie było nikogo, kogo nie zadziwiły tak duże tłumy na piątkowym koncercie Suwałki Blues Festivalu na bulwarach nad Czarną Hańczą. Tego dnia było tam kilkanaście tysięcy ludzi, a w sobotę prawie 10 tysięcy.

- Frekwencja cieszy, ale nam chodzi nie tylko o ilość, ale przede wszystkim o jakość naszej sztandarowej imprezy – mówi Bogdan Topolski, dyrektor artystyczny. – Bulwary to piękne miejsce, ale bardziej pasujące na przykład na Dni Suwałk, na jakiś piknik, pojedynczy koncert. Nadal jestem zdania, że zabranie sceny spod ratusza, z którą konweniowała, tworzyła całość ta w Parku Konstytucji 3 Maja, nie pomogło Festiwalowi. Przez rozrzucenie głównych miejsc prysł klimat imprezy, który był obecny w całym ścisłym centrum miasta.

W  poprzednich 14 edycjach (piętnasta nie odbyła się z powodu pandemii) chwilę potem, kiedy kończył się koncert na scenie na Kościuszki przy ratuszu, zaczynał się następny w Parku Konstytucji. Ci, którzy nie chcieli być najbliżej którejś ze scen, nawet nie musieli się przenosić. Spora część publiczności cale popołudnie i wieczór spędzała na zamkniętym dla ruchu, przekształconym w jedno wielkie miejsce spotkań z barowymi stołami odcinku ulicy Kościuszki wzdłuż parku i zatłoczonej niczym Marszałkowska ulicy Chłodnej.

W tym roku od 15:00 do 19:00 oraz od 19:30 do 23 z kawałkiem funkcjonowała tylko jedna scena. Najpierw w Parku Konstytucji 3 Maja, a wieczorem na Bulwarach nad Czarną Hańczą. Między występami trwały irytujące fanów półgodzinne przerwy, bo zespoły musiały się zainstalować.

Za mało telebimów i punktów gastronomicznych

- Mieliśmy więcej problemów logistycznych, ponieważ na bulwarach nie było  miejsc na garderoby, toalety, nasza ekipa pracowników Suwalskiego Ośrodka Kultury i wolontariuszy pracowała od 6:00 rano do 2:00 w nocy,  ale myślę, że sobie poradziliśmy – mówi Bogdan Topolski. – Powtórzę, nie jestem przeciwny bulwarom, ale uważam, że w przyszłym roku można je inaczej wykorzystać do celów festiwalowych. Może na koncert zamknięcia?

Bulwary są atrakcją samą w sobie, miejscem spacerów i towarzyskich spotkań w kawiarnianym ogrodzie oraz beach barze. Przy pięknej pogodzie część osób wybrała się na nie w miniony piątek i sobotę, nawet nie bacząc na Festiwal.  Przy takich tłumach na wierzch wyszły braki nie tylko z odpowiednią liczbą toalet, ale też punktów gastronomicznych. Na bulwarach po jedzenie ustawiały się gigantyczne kolejki, a stoiska w Parku Konstytucji oraz puby i restauracje, w tym także festiwalowe kluby w centrum czekały na klientów.   

Na bulwarach odcięci od reszty czuli się sponsorzy, oficjele i goście VIP, którzy w Starej Łaźni mogli obserwować wydarzenia na monitorze. Już nie jedynie „vipowskie”, a powszechne były narzekania na zainstalowanie tylko jednego telebimu, przez co nie wszyscy mogli widzieć, co się dzieje na scenie.

- To kwestia kosztów – tłumaczy Bogdan Topolski. – Na pewno przydałby się drugi telebim przy drugim boku sceny oraz trzeci dla tych widzów, którzy znaleźli miejsce za Starą Łaźnią.  

Na koncert otwarcia sprzedano 2 000 biletów

Koszty tegorocznej edycji szacowano na 1,4 mln zł. Większość - 800 tys. zł wyłożyło miasto, pozostałą część pokryli sponsorzy oraz publiczność, która wykupiła 2 tys. wejściówek do Suwałki Arena na efektowny koncert otwarcia. Zastrzeżenia dotyczyły tylko tego, że scena ustawiona była w poprzek obiektu, naprzeciw głównej, w części VIP-owskiej trybuny, przez co po bokach słyszalność była gorsza. Niepotrzebna była też tak duża liczba krzesełek na parkiecie. Publika wolała tańczyć.  

- Nie przypuszczałem, że aż tyle osób przyciągnie biletowany koncert – przyznaje Bogdan Topolski. – Mrozu okazał się dużym magnesem. Cieszy, że spodobał się także występ zespołu The Brew.

Bardzo dobrze przyjęte były też koncerty uznanych amerykańskich i brytyjskich sław bluesa, jak Eric Steckel, Walter Trout, Kyla Brox i Aynsley Lister.

Po trzech latach, kiedy z powodu pandemii imprezy nie było bądź występowali wykonawcy tylko z Polski, a Potem z Polski, Litwy i Norwegii, Suwałki Blues Festival wrócił na właściwe tory i znowu przyciąga gości z całego kraju i zagranicy. W festiwalowe dni trudno było o nocleg w całym regionie. Jak opowiadał jeden z suwalskich taksówkarzy, miejsce dla turysty z Kazachstanu udało mu się znaleźć dopiero w agroturystyce kilka kilometrów od Puńska.

Wojciech Drażba

Fot. Marta Orłowska

udostępnij na fabebook