29.09.2017

Tomasz Organek porwał widownię i strunę. Pierwszy absolwent III L0 w Suwałkach [wideo i zdjęcia]

Na studniówce był sam, bez dziewczyny, ale potem te braki nadrobił. Maturę zdał na piątki i czwórki, bo od zawsze bardzo dużo czytał. Dzięki temu pisze najlepsze dzisiaj w Polsce rockowe piosenki.

Tomasz Organek, absolwent anglistyki i przez dwa lata nauczyciel angielskiego, pisze i śpiewa niemal wyłącznie w po polsku.

- Tylko po polsku jest w stanie tak porozumieć się ze słuchaczem, żeby wywołać najgłębsze emocje, nad którymi mam kontrolę – mówił na spotkaniu z uczniami III LO w Suwałkach.

Właśnie  te szkołę 40-letni muzyk ukończył ponad 20 lat temu, a jego rocznik był pierwszym w jej historii. Wracał jeszcze do niej na nauczycielskie praktyki i wtedy wpatrywały się w niego chyba wszystkie licealistki. Dzisiaj jest idolem kilku pokoleń miłośników rocka.

- Z waszej perspektywy życie muzyka może wydawać się fajne, ale to bardzo ciężka praca – zdradzał lider zespołu Ørganek. – Gramy około 100 koncertów rocznie, a życie poza scena wypełniają podróże. Podczas każdego weekendu potrafimy przejechać 1500 kilometrów. SMS-em od road menagera dostaję rozkład dnia, jak na koloniach, i tak mija czas od czwartku rano do poniedziałkowego świtu. Dla siebie mam tylko wtorki i środy.

- Wtedy mam czas na refleksję, na wątpienie w siebie, bo bez tego nie sposób się rozwijać, no i na czytanie. Pochłanianą z książek wiedzą nasiąkam jak gąbka, a dzięki temu sam mogę tworzyć. Czytajcie książki i uczcie się języków, żebyście sami mogli sobie poradzić w każdym miejscu na świecie.

Najważniejszym miejscem dla Tomasza Organka są oddalone od Suwałk o 15 kilometrów Raczki, gdzie się wychował i mieszkał do rozpoczęcia studiów na UMK w Toruniu. Muzyką zaraził go ojciec, który też grał w zespole, podarował synowi elektryczną gitarę.

- Tylko elektryczna wchodziła w grę, bo od początku marzyłem żeby występować na dużych scenach. – Tata, w sklepie przy PTTK na Kościuszki, kupił mi płyty Jimiego Hendriksa, Milesa Davisa, Tadeusza Nalepy. To było tego dnia , kiedy wracaliśmy do Raczek z egzaminu wstępnego do liceum. Do mieszczącego się w tej samej kamienicy klubu nad PTTK-iem chodziłem na koncerty zespołów Miłość, Izrael czy innych kapel polskiej alternatywy. To byli moi idole.

Nauczyciele zapamiętali Tomka Organka jako dobrego i  dobrze ułożonego ucznia, który wyróżniał się tym, że miał ze sobą gitarę.

- Nigdy nie paliłem papierosów, a na imprezy nie chodziłem, bo ostatni autobus do Raczek odjeżdżał coś koło 19.00 – tłumaczył Tomasz Organek. – W domu ćwiczyłem na gitarze i czytałem. Tworzyłem swój własny świat. Teraz mogę być dumny, że pochodzę z Raczek, że uczyłem się w Suwałkach, gdzie zawarłem najtrwalsze przyjaźnie. Dbajcie o relacje między sobą, zróbcie wartość z tego, skąd pochodzicie  – apelował do nastolatków.

Jednej z dziewcząt, która obchodzi „18-tkę”, najbardziej wzięty polski rockman zanucił „Sto lat”, a przy pierwszym podejściu do zaśpiewania przeboju „O, matko” porwał strunę w gitarze. Na szczęście, znalazł się drugi instrument i po ponad godzinnym spotkaniu można już było stawać do selfie i rozdawać autografy.

- 15 lat temu rzuciłem wszystko, bo tylko na pełny etat można być profesjonalnym muzykiem – opowiadał Organek. Przez pierwszych 10 lat było trudno, bywało że nie miałem pieniędzy. Swoje zrobiła ciężka praca, no i potrzebny jest łut szczęścia. Dla mnie było nim poznanie Michała Wardzały, szefa wytwórni Mystic i Marka Całki, mojego menagera. Drużyna może dużo więcej niż pojedynczy człowiek.

Tomasz Organek jest dzisiaj na absolutnym topie. Za największy sukces uważa to, że mu się jeszcze nie znudziło, że chce mu się grać, że ma pomysły. Żeby ich nie zabrakło, żeby się ni wypalić i nie popaść w samozachwyt, w styczniu chce wziąć przynajmniej kilkumiesięczny urlop od koncertowania.

Tekst i fot. Wojciech Drażba

 


udostępnij na fabebook